previous arrow
next arrow
Slider

Julie Weiss – „bogini maratonu”, która biega dla innych

Pisząc o maratonie w Los Angeles, natknąłem się na inspirującą historię. Jej bohaterką jest Julie Weiss, która w latach 2012 – 2013 ukończyła 52 maratony w 52 tygodnie. Swoją akcję wzmocniła przesłaniem: „biegając wspieram chorych na nowotwory”. Wspaniale, prawda?

– Zanim zaczęłam biegać, miałam nadwagę, przyjmowałam leki antydepresyjne i ledwo co mogłam przemierzyć dystans wokół własnego domu. Byłam młodą mamą i walczyłam z wieloma mrocznymi momentami we własnym życiu – czytamy we fragmencie jej biografii. – Od kiedy zaczęłam biegać, porzuciłam leki i schudłam prawie dziesięć kilogramów. Bieganie ocaliło moje życie.

Julie przebiegła pierwszy maraton 2 marca 2008 roku. Rzecz działa się w Los Angeles. Popełniła wtedy wszystkie możliwe błędy przypisane początkującym maratończykom. Ale szybko wyciągnęła wnioski i po dwóch miesiącach wróciła na maratońskie ścieżki. Jej największym fanem był tata. Ich celem było wywalczenie minimum na maraton w Bostonie. Julie próbowała osiągnąć ów próg 19 razy. Mimo że nie wychodziło, tata wciąż był z niej dumny. Niestety, w październiku 2010 roku wykryto u niego nowotwór trzustki, i to w czwartym stadium zaawansowania. – Tata przekonał mnie, żebym nie rezygnowała z normalnego życia i własnych marzeń. Byłam zdruzgotana, ale posłuchałam go. Wreszcie 5 grudnia przebiegłam maraton w czasie 3:47, dzięki czemu uzyskałam minimum na Boston. Wszystko działo się tydzień po śmierci ojca, który odszedł zaledwie 35 dni po wysłuchaniu lekarskiej diagnozy… Wiedziałam, że on jest ze mną w trakcie tego biegu. Jest wiatrem, który pcha mnie do mety i ma najlepsze możliwe miejsce do oglądania zawodów – moje serce.
Po przebiegnięciu maratonu w Bostonie, Julie Weiss zajęła się pochylać nad chorobą, która zabrała jej ojca. Zauważyła, że rak trzustki zajmuje niechlubne, czwarte miejsce wśród nowotworowych przyczyn zgonów, natomiast na badania z nim związane przeznacza się najmniej pieniędzy. – Nie mogłam tego stanu zaakceptować. Postanowiłam dokonać czegoś spektakularnego, żeby zwrócić na to uwagę. Zrobić to przy uwzględnieniu mojej pasji i miłości do taty. Postanowiłam… przebiec 52 maratony w 52 tygodnie w celu zarobienia 1 miliona dolarów na akcję wsparcia walki z rakiem trzustki.
52. bieg ukończyła 17 marca 2013 roku. Był to tak bliski jej maraton w Los Angeles, firmowany przez Asics. Dopełniła dzieła, mimo że w tym samym czasie pracowała na pełen etat. Od 9.00 do 17.00 wcielała się w rolę księgowej. Potrafiła opuścić swoje biuro w piątek lub w sobotę, wybrać się do innego miasta, stanu albo nawet kraju, przebiec maraton w niedzielę i wrócić samolotem, aby w poniedziałkowy ranek znów zająć się pracą. Żeby zdążyć na start, niemal w każdy weekend musiała wstawać już o 3:30. Nie zatrzymał jej nawet huragan Sandy. – Każdy ze swoich maratonów dedykowałam innej osobie cierpiącej na nowotwór trzustki. Moja walka była niczym w porównaniu z tym, co przeżywa każda z nich. Oni są moimi bohaterami. Teraz jestem już po czterdziestce, mam dwoje wspaniałych, dorosłych dzieci, cudownego narzeczonego i oczywiście mojego pierwszego biegowego partnera – psa Jessie. Znalazłam cel w życiu.
Julie Weiss zachęca innych, aby poszli w jej ślady. By stawali się lepszymi poprzez niesienie pomocy potrzebującym. – Kiedy robisz to, co kochasz dla tych, których kochasz, wtedy dzieją się cuda. Mam swoją misję i nie przestanę jej realizować, dopóki lek na nowotwór trzustki nie zostanie wynaleziony. To mój największy cel.

Zdjęcia: Facebook Julie Weiss – Marathon Goddess

Languages »