previous arrow
next arrow
Slider

Władysław Hasior – artysta i… lekkoatleta

Z lekką atletyką do czynienia miał w Polsce niemal każdy. Przynajmniej na lekcjach wuefu. Przed laty poprzez system stworzony przez powojennych trenerów z Janem Mulakiem na czele rekrutacja młodzieży do „lekkiej” prowadzona była na bardzo szeroką skalę. Przygodę z królową sportu nie tylko w wydaniu uczniowskim zanotowały rzesze nastolatków. Wśród tych, którzy mieli większy lub mniejszy, lekkoatletyczny epizod jest mnóstwo znanych osobistości. Prezydent Aleksander Kwaśniewski był sprinterem „Iskry” Białogard, biegając 100m w 11.4. Były wicepremier Leszek Balcerowicz sięgał po srebrny medal mistrzostw Polski juniorów w biegach średnich. Były prezydent Warszawy, Marcin Święcicki ma na koncie brązowy medal mistrzostw Europy juniorów i mistrzostw Polski seniorów w skoku w dal (rekord życiowy – 7.68). Raper DKA, czyli Daniel Kaczmarczyk zajmował 7 miejsce na mistrzostwach świata juniorów w roku 2000 w skoku w dal (r.ż. – 7.85).

Takich przykładów jest znacznie więcej, a jednym z bardziej zaskakujących jest postać wybitnego polskiego artysty, rzeźbiarza i malarza Władysława Hasiora. Zanim został światowej sławy twórcą nazywanym „Polskim Andy Warholem”, był lekkoatletą, długodystansowcem biegającym w czasach karier największych gwiazd Wunderteamu.

Władysław Hasior

Nie była to wybitna kariera, ale wyniki które Hasior uzyskiwał pozwoliły mu na rywalizację w seniorskich mistrzostwach Polski z całkiem niezłym skutkiem. W 1952 roku w biegu na 5000m, w którym po raz pierwszy po wojnie padły rezultaty poniżej 15 minut, zajął 24-letni wówczas Władek 7 miejsce:

5000m, Wrocław, 17.08.1952

1. Alojzy Graj (Gwardia Warszawa) – 14:56.6
2. Zdzisław Krzyszkowiak (CWKS Warszawa) – 14:57.0
3. Mieczysław Lewicki (Kolejarz Toruń) – 15:05.2
4. Władysław Płonka (Włókniarz Bielawa) – 15:06.6
5. Józef Kloc (Ogniwo Rzeszów) – 15:26.6
6. Mieczysław Szewczyk (Włókniarz Łódź) – 15:27.0
7. Władysław Hasior (AZS Kraków) – 15:48.4
8. Edmund Cieślecki (Stal Bydgoszcz) – 16:03.6

W rocznych podsumowaniach sezonu kilkukrotnie plasował się w pierwszej dwudziestce na dystansach od 3000 do 10000m. Tak w swoich książkach wspominał Hasiora Jan Mulak:

Dobre tradycje współżycia obozowego podtrzymywał od czasu do czasu Roma Korban lub też Antoś Kraus czy wreszcie niezmordowany i zaskakujący pomysłami rzeźbiarz, długodystansowiec, Władek Hasior.
Władek pośmiertnie, ale to już w latach 90, został uznany za jednego z największych polskich artystów.

Rok starszy od Krzyszkowiaka, trzy lata od Chromika. Już wtedy jego równoległą pasją była sztuka. W 1952 roku ukończył Państwowe Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem. Dzieciństwo miał niezwykle trudne. Młodo stracił ojca, a ojczym wygonił go z domu. Miał jednak to szczęście, że trafiał pod opiekę dobrych ludzi, którzy potrafili dostrzec jego talent i poprowadzić we właściwym kierunku.

Biegający artysta i indywidualista lekką atletykę uprawiał przez kilka lat. Rekordy życiowe zanotował będąc już studentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

4:05.0 na 1500, 8:44.0 na 3000, 15:34.2 na 5000 i 32:18.8 na 10000m. Zwłaszcza na „piątkę” wykazywał znaczną stabilizację uzyskując w trzech sezonach (1953-55) wyniki na poziomie 15:34.2 – 15:34.8. Najwyższym miejscem w rocznym podsumowaniu było 17-te w roku 1955 na 3000m (8:44.0). Liderem zestawienia był wówczas Jerzy Chromik (8:04.6).

Podczas obozów w Wałczu zawodnicy korzystali z dobrodziejstw natury, lasów, niezliczonych miękkich ścieżek i duktów. Lekkoatletom towarzyszyła leśna zwierzyna. I pewnego razu oswoili oni daniela. Sympatycznemu zwierzakowi nadali imię Jacek i nie będzie przesady mówiąc, że włączyli go do grupy długodystansowców. Tą niezwykłą relację przerwał zapewne kłusownik, który zastrzelił Jacka i zostawił na skraju lasu. Daniel tak mocno wpisał się w obozowy krajobraz, że jeden z zawodników postanowił w szczególny sposób zachować o nim pamięć.

Jan Mulak napisał:

Obóz latem 1954 roku bez Jacka był dziwnie pusty. Władek Hasior stał się samotnikiem podczas treningu. Każdego dnia przynosił nie wiadomo po co, jakieś powyginane gałęzie i korzenie. Po dwóch tygodniach rebus został rozwiązany. Z kilkunastu dobranych gałęzi Władek skomponował pełną ekspresji sylwetkę cwałującego Jacka. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest to praca studenta rzeźby ASP w Warszawie, który później wyrośnie na jednego z największych awangardowych artystów w Polsce. Koncepcja leśnego pomnika skomponowanego w przestrzeni na tle tafli wody jeziora była wyjątkowo emocjonalna. Piękno ruchu Jacka utrwaliło się w naszej pamięci na zawsze.

I to był późniejszy wyróżnik prac Hasiora, który na pewnym etapie swojej twórczości komponował dzieła z przedmiotów znalezionych. Co prawda tworząc pomnik Jacka używał tego co zostawiła w leśnej głębi natura. Później natomiast zbierał rzeczy zniszczone, zużyte i wyrzucone przez człowieka. W połowie lat pięćdziesiątych Hasior rozstał się z lekką atletyką i całkowicie poświęcił się pracy twórczej. Na przełomie lat 50 i 60 wsiadł na motor podróżując po Francji i Włoszech w poszukiwaniu inspiracji, artystycznych wyzwań i doskonalenia m.in. pod okiem wybitnego francuskiego rzeźbiarza Ossipa Zadkina.

Władysław Hasior na tle „Organów” jednego ze swoich najbardziej kontrowersyjnych dzieł

Królowa Sportu pozostała w jego sercu już dożywotnio. W 1979 roku w Warszawie odbył się po raz pierwszy bieg maratoński zorganizowany na masową skalę. Maraton Pokoju. Taką wówczas nosił nazwę rozgrywany nieprzerwanie do dziś Maraton Warszawski. Inicjatorem był Tomasz Hopfer, dziś postać legendarna. W latach 50-tych Hopfer był bardzo dobrym, przedłużonym sprinterem i średniodystansowcem. Dwukrotnie, w roku 1955 i 1958 zdobywał mistrzostwo Polski w sztafecie 4x400m. Notował niezłe rekordy życiowe, 48.7 i 1:50.9 odpowiednio na 400 i 800m. Dokładnie w tym samym rozdziale, na tej samej stronie książki, w której Mulak wspominał Hasiora, pisał również o Hopferze:

Do Wałcza przyjeżdżali średniodystansowcy, wśród których brylowali dowcipni inżynierowie, Andrzej Kasprzycki i Aleksander Puchowski, wspomagani przez najmłodszego w Polsce magistra ekonomii , utalentowanego Tomka Hopfera. Nic dziwnego, że mając taką praktykę w Wałczu, objawił się on później jako wielkiej klasy prezenter TV.

Ćwierć wieku później nie tylko prezenter, ale prekursor propagowania zdrowego stylu życia i sportu rekreacyjnego wśród polskiego społeczeństwa. Hopfer był „żółtodziobem” w porównaniu do Hasiora, który w pierwszej połowie lat 50-tych znał już doskonale ścieżki wałeckich lasów. Dzieliła ich 7-letnia różnica wieku. Ale zapewne obaj mieli artystyczne dusze…

W I Maratonie Pokoju startował m.in. aktualny Prezes Polskiego Stowarzyszenia Biegów i członek Komisji do spraw Biegów Ulicznych World Athletics (dawna IAAF), Henryk Paskal. Jego nazwisko figuruje w czołówce biegu (dwa lata później zajął nawet wyśmienite 2 miejsce). Wspomina, że w 1979 roku podczas inauguracji maratonu, pierwsza dziesiątka otrzymywała nagrody w postaci rzeźb i obrazów polskich artystów. Znaczna część tychże trofeów była autorstwa uznanego już wówczas na świecie, Władysława Hasiora… Wielkiego artysty i zapewne w duszy lekkoatlety.

Władysław Hasior jako lekkoatleta:

Progresja wyników:

Rok 3000m 5000m
1951 9:26.5 16:42.9
1952 9:15.2 15:48.4
1953 8:52.4 15:34.2
1954 8:50.4 15:43.8
1955 8:44.0 15:34.6

Tekst – Łukasz Panfil

Languages »