previous arrow
next arrow
Slider

Odszedł Wojtek Więckowski

5 marca nieoczekiwanie zmarł Wojtek Więckowski, czołowy polski maratończyk głównie lat 90-tych. Oprócz tego, że Wojtek świetnie biegał był przede wszystkim wspaniałym człowiekiem, lubianym w środowisku, zawsze uśmiechniętym i dzielącym się swoim bogatym doświadczeniem z każdym kto o poradę go poprosił.

Wojtek był kojarzony głównie z Płockiem i z klubem Wisła, ale przez wiele lat reprezentował również  barwy warszawskiej Legii. W połowie lat 80-tych już jako senior Więckowski zaczął osiągać niezłe wyniki. Z perspektywy obecnego poziomu nazwalibyśmy je bardzo dobrymi. Wówczas 14:06.38 na 5000m plasowało go na 32 miejscu podsumowania sezonu w Polsce. Już rok później mając lat 25 udowodnił, że trzeba się z nim liczyć. Na mistrzostwach Polski w Grudziądzu zajął 4 miejsce w biegu na 10000m. Przed nim były tylko wielkie wówczas nazwiska – Bogusław Psujek, Tadusz Ławicki i Wiesław Perszke. Półtora miesiąca później Wojtek potwierdził swoją rosnącą w środowisku pozycję uzyskując na Memoriale Żylewicza świetne 13:49.27 na 5000m!

Półmaraton w Ustce 2001 – Wojtek Więckowski z numerem 84 z Marcinem Panfilem

W 1989 roku postanowił spróbować maratonu. Na debiut z Wieśkiem Perszke i Pawłem Tarasiukiem pojechał do Monachium. Jako, że Wojtek był chodzącym podręcznikiem historii polskiego maratonu oraz skarbnicą anegdot opowiedział mi kiedyś o tej pierwszej maratońskiej próbie. Zacytuję go „mniej więcej”, bo usłyszałem to pewnie jakieś 20 lat temu:

Na krótko przed debiutem wziąłem ślub. Czasy były trudne, schyłek PRL-u, wszystkiego brakowało więc o sprzęcie sportowym wysokiej klasy mogłem tylko pomarzyć. Po ślubie z żoną kupilismy meblościankę. Strzelam, że kosztowała na ówczesne pieniądze 25 tysięcy złotych. Maraton miałem biegać w zwykłych butach typu „Polsport” więc było niemal pewne, że oprócz cierpienia związanego z wysiłkiem będą cierpiały moje stopy. Kiedy poszliśmy na maratońskie expo nogi dosłownie ugięły się pode mną na widok kolorowych, pięknych i kosmicznych butów, o których można było tylko pomarzyć. Wziąłem do ręki jeden z modeli startowych „Nike’a” – 150 tys zł! Sześciokrotność meblościanki… Zaryzykowałem, pożyczyłem pieniądze od managera i postawiłem na jedną kartę – albo to odrobię, albo żona mnie zabije! Debiut wyszedł doskonale! Przybiegłem 9-ty z czasem 2:14:14 i zarobiłem tyle marek, że „najki” zwróciły się po wielokroć”

Upływ czasu być może zatarł mi dosłowność Wojtka wypowiedzi, ale kontekst jest na pewno oryginalny. Ten doskonały debiut przylgnął do Wojtka na kilkadziesiąt lat jego późniejszej kariery, bo nigdy tego wyniku nie poprawił . Wojtka poznałem mając 17 lat, on miał 36 i od samego początku słyszałem – „Więckowski dał w debiucie 2:14:14 i już tego nie poprawił”. Nieważne, dla mnie był jednym z idoli biegowej młodości. Od 1997 roku przez 10 lat widywaliśmy się na biegach ulicznych bardzo często. Początkowo ścigał się z najlepszymi. I ścigał się skutecznie mimo blisko 40 lat. Później dystans między nami zaczął się zmniejszać. Oczywiście w hierarchii sportowej byłem jakieś dwie klasy niżej, ale właśnie wiek pozwalał mi Wojtka doganiać więc wielokrotnie „wyżynaliśmy” się łeb w łeb. Właśnie – wyżynaliśmy – to dobre określenie, bo od Wojtka nauczyłem się wielu prawidłe biegów ulicznych, zagrywek taktycznych, wytrzymywania zrywów i inicjowania ucieczek. A ściganie z Wojtkiem nie było łatwe, nie dawał luzu, nie pozwalał na komfort, wciąż testował rywali i wielokrotnie te bitwy wygrywał.

Wojtek podczas Łowickiego Półmaratonu Jesieni, 2001 (55 Sławek Kąpiński, 33 Marcin Panfil, 24 Tomek Wilczyński, 83 Darek Kruczkowski)

Kiedy ścigałem się z nim po raz pierwszy jako wspomniany 17-latek, a raczej stałem na starcie, a 500 metrów później oglądałem przez moment jego plecy wyglądał młodzieżowo z czapeczką odwróconą do tyłu. Nie wiem czy to był wpływ Wojtka, ale przez lata miałem identyczny styl. O Wojtku mówiłem kilka razy żartobliwie, że jest Morganem Freemanem polskiego biegania, bo od momentu kiedy go poznałem 27 lat temu do 11 lutego 2024 kiedy widziałem go po raz ostatni w ogóle się nie zmieniał. Oczywiście trochę koloryzuję. Ale błysk w oku i uśmiech miał ten sam. Ale jaki to był błysk i uśmiech! Niezapomniany, nie do podrobienia, poprawiający humor, zarażający!

Mimo, że najwięcej biegowej wiedzy przekazał mi mój brat Marcin, z którym Wojtek ścigał się pewnie więcej, a na pewno szybciej, to dał mi mnóstwo bezcennych rad. Zwłaszcza przed debiutem w maratonie. We wrześniu 2005 roku Wojtek nocował u mnie po wspólnym powrocie z biegu na 10km w Zielonej Górze. Jako, że była to moja ostatnia prosta przed Maratonem Warszawskim „Więcek” przekazał mi kilka niuansów, z których skorzystałem. „Na 25km powinieneś się czuć tak jak na starcie” – tak powiedział wzbudzając mój rosnący lęk przed dystansem, bo jak to po blisko półtorej godziny biegu mam się czuć tak jak na początku?! Trzy tygodnie później mijając w Warszawie 25km pierwsza myśl – „a jednak miał rację, można…”.

Myślę, że wielu biegaczy, którzy mieli styczność z Wojtkiem różne jego mądrości ma w pamięci do dzisiaj. Pięknie ujął to jeden z jego wieloletnich zawodników, spiker wielu imprez biegowych Sebastian Dymek – „Wojtek nie był tylko mój! Z każdym chętnie porozmawiał o bieganiu i życiu. Bez względu czy ktoś biegał 29 minut na dyszkę, czy 58 minut, każdego darzył takim samym szacunkiem”.

Dzięki Wojtek za wszystko!

Cześć!

Wojciech Więckowski (12.11.1961 – 05.03.2024)

Rekordy życiowe:

3000m – 8:07.92 – Warszawa, 17.05.1985

5000m – 13:49.27 – Sopot, 02.08.1986

10000m – 29:30.40 – Grudziądz, 28.06.1986

Półmaraton – 64:37 – Berlin, 05.04.1992

Maraton – 2:14:14 – Monachium, 23.04.1989

 

Niektóre maratony Wojtka Więckowskiego:

2:14:14 – Monachium, 1989

2:15:44 – Eindhoven, 1991

2:15:55 – Enschede, 1991

2:16:37 – Palermo, 1992

2:16:37 – Berlin, 1989

2:16:53 – Madryt, 1991

2:16:53 – Rouen, 1992

2:17:00 – Puteaux 1992

2:17:43 – Puteaux, 1993

2:17:46 – Monachium, 1990

2:18:07 – Albi, 1994

2:18:19 – Cesano Boscone, 1995

2:18:28 – Enschede, 1993

2:18:48 – Karlsruhe, 1998

2:19:37 – Praga, 1996

2:19:38 – Berlin, 1998

Tekst i opracowanie statystyczne – Łukasz Panfil

 

 

 

 

Languages »