previous arrow
next arrow
Slider

Ryszard Marczak – długowieczny

W sporcie wyczynowym mimo złożoności procesu dążenia do mistrzostwa osią główną wokół, której obracają się wszelkie działania jest maksymalne wykorzystanie najgłębszych rezerw organizmu zawodnika. Niestety czas sięgania po te możliwości jest bardzo krótki. Sport jest najlepszym studium skutków upływającego czasu. Mimo swojego piękna w pewnym momencie uświadamia dosadniej niż w innych dziedzinach czym jest proces starzenia.

Istnieją jednak jednostki, których kariery zdawały się temu procesowi zaprzeczać. Przed laty kiedy sport „mastersów” raczkował, albo w ogóle nie istniał, nie mieściło się w głowie, że ktokolwiek mógłby uprawiać „wyczyn” po czterdziestym roku życia. Jednym z pierwszych, który łamał stereotypy zawierające pogląd, że sport jest tylko dla młodych, był Ryszard Marczak.

Swoje pierwsze kroki w sporcie stawiał w Kujawiaku Włocławek, ale ostatecznie związał się i do dziś jest nierozerwalnie kojarzony z Zawiszą Bydgoszcz. Marczak późno przebił się do krajowej czołówki. W roku 1971 zajął 4 miejsce na przełajowych mistrzostwach Polski w Ostrzeszowie na 12-kilometrowym dystansie. Na pierwszy krążek musiał zaczekać jeszcze 5 lat, ale w swoim pierwszym „medalowym” sezonie na podium krajowych zmagań wskakiwał aż trzykrotnie. Brąz na 20km i tytuły wicemistrzowskie w maratonie i na 10000m. Był już wówczas ukształtowanym zawodnikiem z niezłymi rekordami życiowymi, które jednak wartością nie przebijały się na areny międzynarodowe.

Szansa na sukcesy większego formatu pojawiła się z rosnącą popularnością maratonu, który w polskiej rzeczywistości lat 70-tych był jeszcze traktowany z przymrużeniem oka. Na świecie był jednak pełnowartościową konkurencją lekkoatletyczną, której znaczenie rosło również w masowej świadomości. Debiut Marczaka w Dębnie podczas mistrzostw Polski w 1975 roku wypadł nieźle. 2:22:04 dało mu 6 miejsce wśród Polaków i 11 ogólnie. Zwyciężył wówczas Ron Hill (2:12:34) legitymujący się genialnym jak na ówczesne czasy rekordem życiowym 2:09:28.

Już rok później zdobywając wspomniany srebrny medal mistrzostw Polski, Marczak uszczuplił rekord życiowy o ponad 6 minut. Obok Jerzego Grosa, Kazimierza Orła i Edwarda Łęgowskiego stał się jednym z najważniejszych postaci polskiej czołówki maratońskiej. W podsumowaniu sezonu 1976 na świecie uplasował się na 26 pozycji. Pierwsze lata biegania maratonu wiązały się z występami krajowymi. Wyboru dużego nie było. Wspomniane Dębno będące areną zmagań o medale mistrzostw kraju i Maraton Trybuny Ludu w Otwocku, który z resztą Ryszard wygrałł w 1977 roku (2:19:57).

Bardzo dobra i przede wszystkim stabilna w kolejnych startach dyspozycja zaowocowała powołaniem na Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce w Pradze. Zanim to jednak nastąpiło Marczak zdobył upragniony tytuł mistrza Polski (2:15:27). Potwierdził, że na swoim ówczesnym poziomie w okolicach 2:15 potrafi biegać nie tylko w Polsce. Na mistrzostwach Europy z wynikiem 2:15:47 zajął 15 miejsce. Półtora miesiąca później debiutował w Maratonie Nowojorskim, który w późniejszych latach stał się jednym z najważniejszych punktów jego kalendarza startowego. Jak wspominał po latach na łamach portalu internetowego gazety „Fakt” – „Bieg nie mógł być lepszy, bo o zaproszeniu na ten maraton dowiedziałem się… tydzień przed zawodami. Pobiegłem tam właściwie bez żadnych przygotowań”. 2:20:39 i 22 miejsce mieściło się jednak w granicach przyzwoitości.

Na nieco wyższy poziom wskoczył w roku 1980 poprawiając w Dębnie rekord życiowy na 2:13:35. Zaowocowało to kwalifikacją olimpijską. Na igrzyskach w Moskwie rywalizacji jednak nie ukończył. Znacznie lepiej radził sobie w maratonach komercyjnych, na które otrzymywał coraz więcej zaproszeń. I trzeba przyznać, że z oczekiwań wywiązywał się doskonale. 8, 5 i 4 miejsce w Nowym Jorku, 7 w Tokio, 2 w Rotterdamie, 2 w Paryżu – wszystko to na bardzo stabilnym, niemal aptekarsko równym poziomie sprawiło, że w oczach organizatorów zyskał markę solidnego zawodnika, którego obecność w czołówce była niemal pewna.

Stał się również maratońskim filarem w występach reprezentacyjnych. 4 miejscem w Pucharze Europy w Agen ’81, 7 podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Atenach ’82 i 16 na mistrzostwach świata w Helsinkach udowodnił, że potrafi sobie radzić nie tylko w wielkich maratonach komercyjnych. Występ z Aten ‘82 jest do dzisiaj (02.2022) ex aequo drugim pod względem wartości dokonań wynikiem autorstwa Polaka. Lepiej poradził sobie tylko Yared Shegumo w Zurichu 2014 zdobywając srebrny medal. 7 miejsce zajmował wcześniej Michał Wójcik również w Atenach ale w roku 1969. Również drugą pozycję w hierarchii najlepszych występów zajmuje Marczak w klasyfikacji mistrzostw świata (4 Jan Huruk w Tokio 1991, 16 Rafał Wójcik w Helsinkach 2005).

W 1985 roku kiedy Ryszard Marczak kończył 40 lat czasopismo „Lekkoatletyka” zamieściło z nim obszerny wywiad. Na pytanie redaktora „czy nie za długo pan biega”, zawodnik odpowiedział:

„Nie pan pierwszy zadaje mi to pytanie. Byli tacy, którzy pytali o to z nutą niecierpliwości w głosie. Domyślałem się, że chodziło im o to kiedy wreszcie przestanę. Odpowiadam najpierw tym zniecierpliwionym – skończę w tym roku, być może po nowojorskim maratonie. Przynajmniej tak zamierzam, ale decyzja niestety, nie należy do mnie. Panu zaś powiem, że nie na długo, gdyż z tego narkotyku nie da się wyleczyć. Będę dalej biegał dla siebie. Od sportu nie odejdę więc będę robił to nadal dla przyjemności, dla satysfakcji, po to, by nie zardzewieć”

Ryszard rzeczywiście od sportu nie odszedł. Nie wykluczając, że robił to od momentu przeprowadzonego wywiadu dla przyjemności, efekty były nadal na poziomie wyczynowym. 2:15:54 w wieku 43 lat, czy 2:24:10 w roku 50-tych urodzin to wyniki absolutnie niebywałe. Poza tym nie były to rezultaty przypadkowe, jednorazowe, czy będące efektem skupienia się na jednym starcie. Przykładowo w roku 1990 kiedy Ryszard Marczak miał 45 lat ukończył maratony w: Los Angeles (2:22:00), Bostonie (2:16:44), Pitsburgu (2:22:42), Saint Paul (2:20:47) i Nowym Jorku (2:20:51). Faktyczne zakończenie kariery nastąpiło 11 lat po wypowiedzeniu powyższych słów. Mimo zakończenia czynnej rywalizacji Ryszard Marczak biega do dzisiaj tak jak zapowiadał – dla przyjemności, żeby nie zardzewieć. Jeszcze w czasach swojej kariery sportowej zajął się szkoleniem innych. Najpierw jako biegający trener prowadził między innymi Ryszarda Misiewicza, a w ostatnich latach do triumfu w Maratonie Warszawskim i świetnego rekordu życiowego 2:11:27 doprowadził Błażeja Brzezińskiego.

Trenera można spotkać do dziś na wielu imprezach sportowych w kraju. Biegowa sylwetka, jasność umysłu, uśmiech i chęć do rozmów powodują, że nadal trudno uwierzyć w cyfry zapisane w metryce Ryszarda Marczaka.

 

Rekordy życiowe:

1500m – 3:46.7 (Warszawa, 1973)

3000m – 8:06.0 (Warszawa, 1974)

5000m – 14:04.9 (Sopot, 1979)

10000m – 29:06.18 (Sopot, 1982)

Maraton – 2:12:44 (Nowy Jork, 1982)

 

 

Nowy Jork Ryszarda Marczaka:

Rok Miejsce Wynik
1978 22 2:20:39
1980 8 2:13:45
1981 5 2:11:35*
1982 4 2:12:44
1984 11 2:18:29
1987 33 2:19:49
1988 16 2:15:54
1989 21 2:18:18
1990 20 2:20:51
1991 23 2:21:03
1992 34 2:22:58

*- trasa krótsza o 148 metrów

Top 10 maratonów Ryszarda Marczaka (średnia – 2:13:39)

LP Wynik Lokalizacja Miejsce Rok
1 2:12:44 Nowy Jork 4 1982
2 2:13:20 Helsinki 16 1983
3 2:13:27 Rotterdam 2 1982
4 2:13:35 Dębno 2 1980
5 2:13:39 Tokio 7 1981
6 2:13:40 Paryż 2 1983
7 2:13:45 Nowy Jork 8 1980
8 2:13:50 Tokio 11 1983
9 2:14:15 Sacramento 2 1983
10 2:14:17 Dębno 1 1981

 

Maratony w kolejnych latach:

Wiek Wynik Lokalizacja
30 2:22:04 Dębno
31 2:15:35 Dębno
32 2:14:53 Dębno
33 2:15:27 Dębno
34 2:16:12 Dębno
35 2:13:35 Dębno
36 2:13:39 Tokio
37 2:12:44 Nowy Jork
38 2:13:20 Helsinki
39 2:15:19 Rotterdam
40 2:22:58 Baltimore
41 2:30:42 Berlin
42 2:19:49 Nowy Jork
43 2:15:54 Nowy Jork
44 2:17:43 Boston
45 2:16:44 Boston
46 2:21:03 Nowy Jork
47 2:22:58 Nowy Jork
48 2:25:17 St. Paul
49 2:21:10 St. Paul
50 2:24:10 Orlando
51 2:27:17 Boston

 

Tekst – Łukasz Panfil

Languages »