previous arrow
next arrow
Slider

Koszyce Maraton kończy 96 lat

Niemymi świadkami powyższego zdjęcia było stojące w tle drzewo i ruiny zamku Turňa. Mniej więcej 500 metrów od miejscowości o tej samej nazwie co wspomniany zamek, pewien fotograf skupił swoją uwagę i obiektyw aparatu na grupce ludzi. Ludzi, którzy zamierzali zrealizować wspólny cel – doprowadzić do zorganizowania biegu na dystansie maratońskim. Wśród postaci znajduje się 8 śmiałków, którzy osobiście zdecydowali się na pokonanie dystansu o własnych siłach. Trójka działaczy wróciła z Paryża z marzeniem, aby w ich mieście, Koszycach zawodnicy również mogli ścigać się na najdłuższym dystansie olimpijskim. Pomysł zrodził się w ich głowach pewnego upalnego dnia na stadionie Colombes podczas VIII Igrzysk Olimpijskich w stolicy Francji. Ze wszystkich konkurencji lekkoatletycznych właśnie maraton „porwał” ich najbardziej.

Śmiałkowie, którzy w białych strojach sportowych pozują do zdjęcia nie odczuwali chłodu mimo, że był 28 października. Czekało ich wielkie wyzwanie, chrzest bojowy i podróż w zupełnie nieznane obszary fizjologicznych granic ludzkiego organizmu. I właśnie ta cudowna, dziś już pożółkła fotografia przedstawia śmiałków tuż przed maratońską próbą, przed nieco ponad 42-kilometrową drogą do Koszyc.
Halla, Tronka, Badonič i Kulcsár z Koszyckiego Klubu Lekkoatletycznego, Schuller ze Słowenii oraz dzielni żołnierze Lenart, Zajič i Schmidt. Próżno szukać w tej stawce wielkich nazwisk z olimpijskich aren, ale zupełnie nie o to chodziło. Nie o poziom sportowy, ale o wielkość i podniosłość wydarzenia.


Czechosłowacki Amatorski Związek Lekkiej Atletyki za łamach gazety „Kassai Napló” poinformował, że ten który minie linię mety jako pierwszy, zostanie Słowackim Mistrzem Maratonu, otrzyma nagrodę oraz certyfikat.

Strzał pistoletu startera przeciął zimne, jesienne powietrze dokładnie dwadzieścia minut po południu. Ośmiu pionierów maratonu ruszyło na spotkanie z nieznaną przygodą.
We wsi Čečejovce jeden z zawodników miał już 300m przewagi. Tym biegaczem był Halla. Kibice przywitali go owacjami. Następnie podjechał samochód marki Tatra wraz z komisją sędziowską, która pilnowała prawidłowości przebiegu rywalizacji. Ktoś z tłumu rzucił sędziom żartobliwie wyzwanie – „Dlaczego sami nie biegniecie? Jedziecie tak wolno, że takim tempem można również biec!”.
Przed zakrętem do miejscowości Malá Ida na biegaczy czekali kolarze, którzy postanowili im towarzyszyć w dalszej drodze do mety, a później wyprzedzić po to aby zakomunikować tłumom oczekujących kibiców, że oto za chwilę przybędą wielcy bohaterzy. Najwięcej widzów stało po obu stronach ulicy Komenskiego, inni zajęli najlepsze miejsca, jakie udało im się znaleźć na drewnianej trybunie boiska sportowego na terenie ówczesnego kompleksu basenów Gajdove kúpele. Tłumy z radością prowadzącego Hallę. Na jego szyję powędrował wieniec laurowy, orkiestra wojskowa zagrała marsza, a w powietrzu zagrzmiała salwa honorowa na jego cześć. Był wtorek, 28 października 1924 roku. Nieco przed wpół do trzeciej po południu.

Wiele lat później na marmurowym cokole pod rzeźbą maratończyka w niewielkim parku przed Muzeum Wschodniosłowackim pojawiło się imię pierwszego bohatera koszyckiego maratonu – Karola Halli.
Podczas uroczystej kolacji pochwał dla zwycięzcy nie było końca. Organizatorzy postanowili również, że maraton będzie się odbywał co roku i za każdym razem będzie miał charakter międzynarodowy.
Główne idee przedstawił Vojtech Braun Bukovský. Chyba już będąc w Paryżu pojął, że znaczną część swojego życia poświęci Maratonowi. Nie miał jeszcze trzydziestu lat, kiedy gratulował Halli, ale miał już ogromne doświadczenie w lekkoatletyce (był kulomiotem). Studiował na uniwersytecie i prowadził rodzinny biznes. Różnorodność jego działań była tak szeroka, że można go nazwać człowiekiem orkiestrą. Oprócz Maratonu był też organizatorem wyścigów kolarskich, zawodów szermierczych, narciarskich i zapaśniczych. Był również dziennikarzem.

Powyższy tekst stanowi fragment książki „Medzinárodný maratón mieru 1924-2014”

Languages »